List 6 Dolina Phobjikha, Bhutan

       
Wpisany przez Elżbieta Migdał  
Wtorek, 02 Wrzesień 2014 01:00

 Opuszczamy nasz hotel w Punakha, pięknie położony, otoczony wspaniałym ogrodem. Wyruszamy do doliny Phobjikha. Dolina słynie z tego że przylatują tutaj z Tybetu zimować żurawie z czarnymi szyjami. Teraz niestety nie ma sezonu na żurawie. Przy wyjeździe z miasta zatrzymujemy się żeby nasz

Przewodnik mógł pożegnać się z żoną i córeczką, które akurat przebywały w Punakha. Normalnie nasz przewodnik mieszka w Thimphu ale pochodzi z południa. Kierowca mieszka od urodzenia w Paro. Obaj są bardzo sympatyczni. Zaczynamy wjeżdżać coraz wyżej, mijamy dość gęsto zaludniony teren jak na Bhutan, na zboczu widzimy miasto większe niż Punakha, kilkupiętrowe domy ustawione geometryczną precyzję, podobno mieszkają tam ludzie pracujący przy budowie elektrowni wodnej. Droga wijąc się wznosi się coraz wyżej, w dole widać rzekę, mijamy teren wojskowy, widać umundurowanych mężczyzn, jednakowe domy to osada dla rodzin wojskowych.

Dalej widzimy w dole przy rzece więzienie – trudno coś dostrzec bo jesteśmy już bardzo wysoko nad rzeką. Przewodnik tłumaczy że nie wszyscy więźniowie siedzą w więzieniach, niektórzy mogą odbywać kare pracując na wolności i widywać się z rodziną. Zabudowań coraz mniej, co jakiś czas droga wymaga naprawy, obsypane skały, obsunięta ziemia ale daje się przejechać, świeci piękne słońce. Zatrzymujemy się przy wielkim wodospadzie, obok mniejszy – ukryty za drzewami, woda w strumieniu lodowata. Jadąc dalej widzimy uwieszone na skałach wielkie roje pszczół aż strach pomyśleć jakby chociaż część się urwała – plastry ciemne widać że zapełnione miodem.

Dojeżdżamy do wioski zatrzymujemy się na herbatę, mały chłopiec dziecko gospodarzy przychodzi się przywitać- częstujemy go cukierkami, stary pies też nas wita- ukradkiem dajemy mu kawałki ciastka. Piękne widoki –czarne góry a wśród niech przebiega najtrudniejszy szlak trekkingowy w Bhutanie- snow men trak. Widoczność wspaniała, słońce grzeje – jedziemy dalej. Wjeżdżamy na przełęcz 3300mnpm. Robotnicy naprawiają drogę, wiszą chorągiewki modlitewne a stupa na przełęczy też wymaga remontu. Teraz zjeżdżamy w dół. Przed nami pola już nie ryżowe ale po ziemniakach albo z gryką.

Domy pięknie ozdobione dojeżdżamy do klasztoru buddyzmu żółtych czapek. Klasztor duży i spore rzesze pielgrzymów mijają nas po drodze. Wszystko w trakcie renowacji, rzeźbiarze naprawiają drewniane elementy. Obchodzimy świątynie, dookoła biegają młodzi mnisi, po zdjęciu butów wchodzimy do świątyni z dołu widać 4 kondygnacje – na nie prowadzi inne wejście dla nas niedostępne. W głównym ołtarzu guru Padma Sambawa, przechodzimy do małego pomieszczenia za główną salą a tam stupa z prochami 2 wcielenia opata tego klasztory- obecnie władzę sprawuje 9 wcielenie. Figury 7 buddów – miedzy innymi, współczucia, wiedzy i mocy.

Cała kaplica zastawiona figurkami guru Padmy Sambawy. Idziemy już do wyjścia bo na niebie zbierają się czarne chmury, ostatnie zdjęcie na schodach świątyni i jedziemy do hotelu. Dolina Phobjikha robi wrażenie- otoczone górami ogromne pastwisko, rozsypane po wzgórzach pojedyncze domu, pasa się krowy, muły, konie – teren ogromny.

Nasz hotel Dewachen położony w połowie wzgórza – wspaniały widok na dolinę z okna. Jemy lunch- rewelacyjna sałatka z ogórków, grzybki, szparagi, ziemniaki z serem, kurczak. Chwila odpoczynku i wychodzimy na spacer po dolinie. Przewodnik opowiada nam historię żurawi z czarnymi szyjami. Kiedyś dawno temu chłopak z bardzo biednej rodziny zakochał się z wzajemnością w dziewczynie z bogatej rodziny, niestety nie mogli być razem- dzieliła ich przepaść. Chłopak poszedł więc do świątyni i żarliwie się modlił żeby w przyszłym życiu mógł tutaj wrócić i połączyć się z ukochaną. W przyszłym życiu stał się żurawiem i co roku przylatuje z innymi żurawiami krążąc wokół świątyni.

Mijamy stada krów i koni dochodzimy do świątyni przed którą mnisi ćwiczą taniec czam. Mimo że bez wspaniałych strojów jedynie w normalnej mnisiej szacie robi na nas ten tanie ogromne wrażenie, 3 mnichów przygrywa na trąbach, 1 uderza w talerze, mnisi tańczą w okręgu, obracając się, nachylając, podskakując, uderzają w bębenki.

Przyjechał po nas kierowca – na 17.00 mamy umówioną kąpiel gorącymi kamieniami. Udajemy się do wioski. Nasza kąpiel prawie gotowa: w małej drewnianej szopie stoją dwie drewniane balie z oddzieloną częścią gdzie panie wrzucają ogrzane w ognisku kamienie, na wierzchu pływają zielone liście- kąpiel pachnie zachęcająco –wchodzimy do wody i odpoczywamy, co jakiś czas przynoszą nowe gorące kamienie- wspaniały relaks. Odpoczywamy prawie godzinę, czas na kolację.

Kilka stopni w górę- nasza restauracja –znowu wspaniała kolacja. Wracamy do naszego hotelu, wioska już prawie śpi, na drodze stoją samochody- nasz kierowca dzielnie omija przeszkody, bezkresna dolina, ciemno i kompletna cisza. Idziemy spać – widok na dolinę ale zupełna ciemność na niebie tylko pojedyncza gwiazdy i pół księżyca które za chwilę zakryły chmury.

List 6 Dolina Phobjikha, Bhutan 0 out of 5 based on 0 ratings.