Antalya. Początek rodem z taniego dreszczowca, a w planach było przecież "Buongiorno, Antalya!".
Pomyślałem sobie: "No tak, jak zwykle. Człowiek chce trochę poleniuchować, a tu od razu przygody jak w jakimś kryminale".
Cóż, najważniejsze, że wyszłam z tego cało. Scenariusz na turecki "Midnight Express" odkładam na później, na osobny rozdział tej opowieści.
Teraz czas na kamienie. Antyczne relikty, rozsypane jak kostki cukru na olbrzymim stole historii.
Perge: Echo starożytności
Starożytne Perge. Widok, który odbiera mowę. Kolumny, kapitele, łuki triumfalne – gruzy, ale jakie! Nagle wszyscy stali się ekspertami od architektury starożytnej. „Dorycki? Joński? A to koryncki!”. Przewodnik gada, my kiwamy głowami z powagą, jakbyśmy co najmniej doktoryzowali się z hellenistyki.
Aspendos: Świadectwo minionych epok
Starożytny Amfiteatr w Aspendos. Jeszcze większy szok. Amfiteatr, który widział gladiatorów i słyszał szepty starożytnych romansów. Te kamienie mają pamięć, to pewne. Turyści słuchają, kiwają głowami, robią zdjęcia. Ja patrzę na ich twarze, próbuję odczytać, co myślą. Czy te kamienie coś dla nich znaczą? Czy to tylko tło do wakacyjnych fotografii?
Side: Pocztówkowe miasto
Side. Miasto-pocztówka. Brukowane uliczki, sklepiki z dywanami i lampami, zapach kawy i lodów. Turysta w swoim żywiole. Klik-klak, fotka z pomnikiem Atatürka, jakbyśmy zdobywali Mount Everest. A potem koniec. Koniec uliczki, promenady, wycieczki. Morze, bezkresne i milczące.
I wtedy mnie olśniło. Gdzie jest ta prawdziwa Turcja? Ta, która nie mieści się w przewodnikach i folderach biur podróży? Gdzie są ludzie, którzy tu żyją, pracują, kochają, kłócą się? Którzy piją herbatę z malutkich szklanek i jedzą baklawę, aż im się uszy trzęsą?
Ten krótki odcinek, od pomnika Atatürka do końca promenady, gdzie potem tylko morze, to zaledwie kilka kroków. Jednak w perspektywie dziejowej, na osi czasu od starożytności do współczesności, te parę metrów to niemal niewidoczny punkt. W Turcji, od czasów Atatürka po dzień dzisiejszy, zaszły niebywałe zmiany.
To nie starożytne kamienie stanowią o esencji tego miejsca, lecz żyjący tu ludzie. Ci, którzy balansują między tradycją a nowoczesnością, kształtując swoją tożsamość w cieniu dawnych ruin, każdego dnia walcząc o swoje miejsce na ziemi.
Im właśnie zamierzam poświęcić swoje tureckie reportaże. Nie kamieniom, choć ich piękno jest niezaprzeczalne. Nie turystycznym atrakcjom, choć te także mają swój urok. Ale ludziom z krwi i kości.
Z ich „teraz”, które jest tak samo ważne, jak to „wtedy”, które podziwiamy w ruinach starożytnych miast. Ich teraźniejszość, tak samo jak przeszłość zaklęta w starożytnych murach, zasługuje na opowieść.