Göreme: Kamień i Cisza, Puls Pod Skórą
Jedziemy od strony Kayseri. Kayseri -miasto jak każde inne, kurz, zgiełk, pośpiech. Ale w oddali, na horyzoncie, rysują się kształty inne niż wszystkie. Góry. Nie góry zwyczajne, lecz fantasmagorie z kamienia, formy tak dziwaczne, że umysł odmawia ich klasyfikacji. Kapadocja.
Göreme. Mekka Kapadocji. Już samo to hasło rozpala wyobraźnię. A kiedy po kilku godzinach jazdy z Kayseri, wreszcie zaczynają się wyłaniać pierwsze, fantazyjne formacje skalne, serce zaczyna bić szybciej. Ośnieżone szczyty, wyrastające z niczego skalne grzyby, doliny o nieziemskich kształtach – to nie jest widok, który można opisać słowami. To trzeba zobaczyć, poczuć na własnej skórze.
Do Göreme dojeżdżamy, a puls zaczyna bić szybciej. Nie ma tu monumentalnych budowli, nie ma wież ze szkła i stali. Jest tylko kamień. Kamień, który przybrał formy kapryśne, zaskakujące, formy, które zmuszają do zadumy. Ośnieżone szczyty, jakby wyrastające z pustki, formacje skalne, które wyglądają jak gigantyczne grzyby, stożki, iglice, doliny, które wije się jak labirynty.
Szybkie zameldowanie w hotelu, pospieszny lunch i już jesteśmy w drodze. Pulsowanie w żyłach nie pozwala usiedzieć w miejscu. Zaledwie kilkanaście kroków od centrum Göreme, a my już zanurzamy się w labiryncie skalnych ścieżek. Lutowe słońce, choć delikatne, dodaje energii. Rześkie, górskie powietrze oczyszcza umysł, a niesamowita widoczność potęguje zachwyt.
Wędrujemy między tufowymi stożkami, zaglądamy do wykutych w skałach kościołów i domostw. Każdy zakręt odkrywa nowe, zapierające dech w piersiach widoki. Słońce, powoli opadając, maluje skały w odcieniach złota, pomarańczy i różu. To spektakl, którego nie da się zapomnieć.
Chce się iść dalej i dalej, eksplorować każdy zakamarek tej magicznej krainy. Chce się krzyczeć z radości, że można tu być, że można doświadczać tego piękna. Czuje się lekkość, wolność, jakby wszystkie troski zniknęły w obliczu tej monumentalnej scenerii.
Lutowe słońce, delikatne, ale wystarczające, by oświetlić ten kamienny labirynt. Rześkie powietrze, chłodne, ale niosące zapach kamienia i dzikich ziół.
Idziemy. Bez mapy, bez przewodnika. Tylko kamień, cisza i my. Cisza, która jest gęsta, namacalna, przerywana jedynie szumem wiatru. Kamień, który opowiada historie. Historie o ludziach, którzy żyli tu przed nami, o ludziach, którzy szukali tu schronienia, o wędrowcach, którzy przemierzali te doliny a potem tu osiedli i wykuli w kamieniu swoją historię.
Słońce opada, a kamień zmienia kolory. Złoto, pomarańcz, czerwień. Jakby ktoś malował te skały pędzlem zanurzonym w ogniu. Chce się iść dalej, zagłębiać się w ten kamienny labirynt, odkrywać jego tajemnice. Chce się krzyczeć, ale cisza jest tak potężna, że głos zamiera w gardle.
Kapadocja wciąga. Göreme jest jej sercem, pulsującym energią i magią. To tu zaczyna się prawdziwa przygoda, która zostawia niezatarte wspomnienia. To tu, w labiryncie skalnych dolin, człowiek czuje się mały, ale jednocześnie niezwykle bliski naturze.