Taksim w metalowym uścisku: Scenografia niepewności z ptasim znakiem zapytania
Odrzuciłam woń baklawy i szelest jedwabnych szali, porzuciłam labirynt stambulskich wspomnień. Wymieniłam je na chłodny, chirurgiczny dotyk metalowych barierek na placu Taksim.
Jakby po nagłym, nieudanym spektaklu, scenografię pozostawiono w rozsypce, bez cienia nadziei na kurtynę. Taksim, niegdyś serce miasta, teraz blizna, otoczona metalowym szkieletem niedomówień.
Z naszego hotelu, zaledwie pięć minut drogi, plac jawi się w pełnej, niepokojącej krasie. Pomnik Atatürka, otoczony krzątaniną turystów i gołębi, kontrastuje z chaotyczną stertą metalowych barierek, które zdają się wyrastać z każdego zakątka.
O dziwo, na monumentalnej, metalowej głowie pomnika ojca narodu widniała świeża, biała plama. Wyglądało na to, że jakieś stado wróbli postanowiło urządzić sobie nad nim przelot, a może to jakiś niepokojący znak, subtelna przestroga w tym metalowym krajobrazie niepewności.
Meczet, stragany z kwiatami – wszystko to tonie w morzu metalu. Nawet zejście do hotelowej uliczki obstawione jest tymi upiornymi reliktami.
Tu, na Placu Taksim, historia przyspieszyła, rozbiła się o beton i stal, pozostawiając po sobie jedynie metaliczny posmak niepewności.
Erdoğan, wojsko, cień Gülena – figury na szachownicy, których ruchy wciąż analizuje się z gorączkowym zapałem.
Zamach. Czy to był zamach? Czy może starannie wyreżyserowane przedstawienie, mające na celu umocnienie władzy? Erdoğan, dyrygent tej orkiestry chaosu, wykorzystał moment słabości, by rozpętać polityczną burzę. Czystki, aresztowania, stan wyjątkowy – narzędzia, które miały oczyścić kraj z „wrogów ludu”.
Spaceruję po placu, a metalowe barierki odbijają moje kroki. Jak echo tamtych dni, gdy ulice wypełnił strach i niepewność. Ludzie, którzy z dnia na dzień stali się wrogami, znikali w czeluściach aresztów. Nauczyciele, sędziowie, dziennikarze – ofiary czystki, która miała oczyścić kraj z „zdrajców”.
W kawiarni, przy szklance mocnej, tureckiej herbaty, słucham szeptów. „To była gra,” mówi starzec, z oczami pełnymi goryczy. „Erdoğan potrzebował pretekstu, by umocnić swoją władzę.” Inni kiwają głowami, zgadzając się z tym ponurym osądem.
Taksim, plac, który powinien być symbolem wolności, stał się symbolem ucisku. Metalowe bariery, jak chromowane kajdany, krępują to miejsce, przypominając o tamtych dniach. O dniach, gdy władza pokazała swoją brutalną twarz.
Wracam do hotelu, a w głowie kołacze mi się jedno pytanie: co dalej? Czy metalowe bariery znikną, a plac Taksim odzyska swoją dawną świetność? Czy może pozostanie już na zawsze symbolem politycznego szantażu, niemym świadkiem walki o władzę?
Taksim. Metal. Historia pisana stalą. I strachem. Czy to koniec... To po co te barierki? Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi, wisząc w powietrzu jak metaliczny posmak niepewności.