Zarejestruj się a będziesz otrzymywać ciekawe informacje z Indii, Nepalu, Bhutanu, Chin i Tybetu

Bhutan

bhutan

A A A

List 7 Trongso, Bhutan   


Wpisany przez Elżbieta Migdał  
Czwartek, 04 Wrzesień 2014 01:00

Wyjeżdżamy z Trongsa – trochę później bo dopiero o 9.00 otwierają muzeum. W nocy zrobiłyśmy zdjęcia z naszego hotelowego balkonu pięknie oświetlonej Fortecy. Tutaj jednak władze miasta bardziej oszczędne bo oświetlenie wyłączono chyba o północy. O 2.00 obudził nas padający deszcz ale położyłyśmy się na drugim boku i smacznie spałyśmy do rana. Po śniadaniu wyjeżdżamy z bagażami z hotelu.

W Trongsa jedziemy na wzgórze do dawnej wieży strażniczej przerobionej teraz na muzeum. W szatni w zamykanych na klucz szafkach zostawimy telefony komórkowe i aparaty fotograficzne. Idziemy do małej sali kinowej – siadamy na schodach na poduszkach i oglądamy krótki film o Bhutanie- bardzo ciekawy- wszystkie niezbędne informacje –o powstaniu twierdzy w Trongsa –jak pra pra dziadek Sabdrunga we śnie zobaczył maślaną lampkę a później w tym miejscu zbudował najpierw stupę a później twierdzę, kolejny epizod to informacje o obecnej linii królewskiej w Bhutanie. Ojciec pierwszego króla Bhutanu wymyślił koronę wzorowaną na potężnych bóstwach tantrycznych z ptakiem na szczycie. Wręczył ją synowi podczas koronacji. Korona dawała siłę i zwycięstwo pierwszemu królowi. Pokazano również rytualne tańce czarnych kapeluszy czyli CZAM wykonywane w święto przez mnichów a przedstawiające walkę dobra ze złem.

Po filmie wyruszyliśmy zwiedzać muzeum. Na poszczególnych piętrach figury przedstawiające bóstwa protektorów wszystkich kierunków, jeden siedzący na białym lwie, drugi grający na lutni, trzeci trzymający mangustę w ręce, a czwarty trzymający węża. Na ścianach wiszą rytualne maski i suknia do tańca czam, w gablocie ubranie pierwszego króla i replika korony, wyżej bóstwa tantryczne wadżrakila i inne- nazwy trudne do zapamiętania. W gablocie wielka karta - spis wszystkich ważnych urzędników i hierarchów kościoła z odbitymi przy nazwiskach pieczątkami. Możemy zobaczyć również radio czwartego króla które dostał w prezencie, pióro którym podpisał umowę z Indiami, buty do gry w piłkę i tradycyjne buty bhutańskie.

Na najwyższym piętrze wyszliśmy na taras widokowy i przyleciała do nas ogromna pszczoła z czerwoną głową – bardzo niebezpieczna – 3 ukąszenia i można umrzeć- na szczęście odleciała. Te owady mieszkają w ziemi a ich młode postacie są drogocennym lekiem.

Nasz przewodnik odebrał zdeponowane rzeczy i ruszyliśmy w drogę do Bumtangu – przejeżdżamy przez dwie przełęcze, pierwsza na której już się zatrzymywałyśmy a druga 3430 m npm – tam zrobiłyśmy sobie zdjęcia pod tysiącem chorągiewek. Teraz już zjeżdżamy do Jakar – postój przed sklepem z pamiątkami i materiałami –ceny jak zwykle wysokie, kupiłyśmy małe dzwonki i ozdoby do różańców buddyjskich – nawet trochę utargowałyśmy. Przymierzamy jeszcze czapki z wełny jaka z wiszącymi jakby dredami – okazuje się że czapki te służą do ochrony przed deszczem a dredy odprowadzają wodę z daleka od twarzy – chyba wolę już moją pelerynę.

Obok sklepików mała świątynia zdejmuję buty i wchodzę do środka – tam na podłodze siedzą i modlą się mnisi. Zaglądam żeby zobaczyć ołtarz i wychodzę. Czas na lunch –restauracja z pięknym widokiem na dolinę. Po jedzeniu zwiedzanie fortecy w Bumtangu – tutaj wystarczą spodnie przykrywające kolana i możemy mieć bluzki z krótkim rękawem. Fortecę zbudował pra pra dziadek Sabdrunga gdy zobaczył podczas swojej pielgrzymki białego ptaka krążącego nad tym miejscem.  Budowla umieszczona na szczycie wzgórza, chyba najmniej ozdobiona z pozostałych ale o pięknej architekturze, przechodzimy przez kolejne dziedzińce, wchodzimy do jedynej dostępnej dla turystów świątyni- tam grupka dzieci – mnichów głośno modli się wraz ze swoim nauczycielem – podchodzimy do ołtarza a tam figura tantryczna- zespolenie dwóch postaci męskiej z 4 głowami i kobiecej -Wadżrakili i kolejna ciekawa historia opowiedziana przez naszego przewodnika.

Dawno temu  w tej dolinie ludzie poważnie chorowali i umierali o chorób przenoszonych przez węże. Pewnego do starej kobiety która przędła wełnę podszedł stary wędrowiec (a był to guru Padma Sambawa) prosząc o szklankę wody, kobieta mimo że stara i schorowana odłożyła swoja pracę i poszła po wodę a jak wróciła nikogo już nie było, postawiła więc wodę na stole i ponownie zajęła się swoją pracą. W kłębku wełny wyczuła jednak jakiś przedmiot – rozsunęła wełnę i ujrzała figurkę Wadżrakili, pomyślała ze musi ją zanieść do mnicha. Mnich wyjął figurkę i postawił na honorowym miejscu a wtedy wyleciał z niej piorun który swoją mocą uleczył z chorób całą dolinę. Do tej pory we wszystkich świątyniach w dolinie czci się bóstwo wadżrakilę.

Na tym koniec dzisiejszego zwiedzania – jedziemy do hotelu. Zatrzymujemy się jeszcze na drobne zakupy w miasteczku. Wszyscy szykują się tutaj na rajd rowerowy z Bumtangu do Thimphu 260 km morderczej trasy przez kilka przełączy – podobno potrzeba na to prawie 12 godzin –ale to wynik najlepszych. Wyścig rozpoczyna się za dwa dni – 6.9.2014. Na lunchu nasz przewodnik spotkał kolegę też przewodnika który dzisiaj specjalnie przyleciał  do Bumtangu żeby wziąć udział w tym wyścigu. W miasteczku które składa się praktycznie z jednej ulicy i rozłożonej wzdłuż niej licznych sklepów, hoteli i restauracji spory ruch – widać tylko miejscowych ludzi, w sklepie z pamiątkami targujemy się kupując płytę CD ze współczesna muzyką, bardzo spodobał mi się mały kalendarz z malowanymi postaciami z Bhutanu na rok 2015, kupujemy na pamiątkę monety bhutańskie – nie ma ich już w obiegu- zbyt mały nominał.

W sklepie spożywczym decydujemy się na zakup tutejszego wina –kupujemy białe i czerwone, przewodnik zdecydowanie optuje za białym. Pytają się nas czy przyjechałyśmy na rajd rowerowy – odpowiadamy że nie w tym roku – może za rok się zdecydujemy! Teraz czas już do hotelu. Mijamy gospodarstwa z krowami takimi jak w Szwajcarii, przejeżdżamy obok małego lotniska z jednym pasem startowym i skromnym budynkiem ale widać ze trwa rozbudowa.

Hotel pięknie usytuowany na zboczu, duże pokoje, łazienki i balkon z widokiem na dolinę. Odpoczywamy, wino okazało się niezłe, o 19.30 idziemy na kolację. Jesteśmy chyba jedynymi gośćmi w tym hotelu, obsługa bardzo miła a jedzenie jak zwykle wyśmienite- smaczna zupa marchwiowa i kurczak z grilla. Na deser dostajemy zapiekane kawałki jabłka w miodzie. Nagle gaśnie światło- kelnerka donosi dodatkowe świeczki- okazało się że postawione na stole świeczki nie tylko tworzyły nastrój ale były zabezpieczeniem w razie wyłączenia prądu. Prąd szybko wraca i idziemy już do pokoju. Jutro zwiedzanie doliny od 8.30.

List 7 Trongso, Bhutan 0 out of 5 based on 0 ratings.